Postautor: saikodasein » 04 paź 2016, 0:50
Gorge Carlin pisał/mówił o książkach do motywacji. Skoro ktoś ma motywację by wyjść do sklepu i ją kupić to jej nie potrzebuje, a jak nie ma to i tak jej nie kupi. A co do stanu bycia biednym/bogatym, wszelkie obserwacje wskazują, że trochę (albo bardziej) dupkiem trzeba być w celu zgromadzenia sporych środków. Oczywiście pomijając wygrane na loterii, spadki czy inne szczęśliwe trafy. Chciałbym się mylić, ale tak to wygląda. Ciężką pracą można dojść do pewnego etapu i na tym koniec. Być może będzie to etap dość zadowalający, ale daleki do największych bogaczy.
Sam Harris z kolei mówił o tym, że swoich decyzji się nie wybiera, więc jeśli ktoś jest biedny to wynika to pewno z czegoś więcej niż czynników zewnętrznych. Człowiek może urodzić się słaby, ale mieć predyspozycje do stania się silnym, ale i urodzić się słabym i tych predyspozycji nie mieć. Po prostu, wygląda to na walenie głową w mur. Jest to więc jego wina i nie jego wina. Tak jak nie wybiera się wzrostu czy charakteru. W fikcji często są scenariusze, w których nękany nastolatek zyskuje moce i mści się na swoich oprawcach. Z resztą nie potrzeba fikcji, w rzeczywistości jest podobnie, jedynie moce zastępuje broń palna. Dochodzę więc do wniosku, że gdyby od początku był na lepszej pozycji (fizycznie czy psychicznie) to mógłby być taki sam jak oni. To właśnie te "predyspozycje" albo "potencjał". By poznać człowieka wystarczy dać mu władzę.
W Polsce młodzi ludzie wydają się być ambitni i chcą, ale na każdym kroku przeszkadza im państwo. Tyle migracji na Zachód pokazuje, że wola pracy jest. Nasza sytuacja jest raczej poza naszą kontrolą. Po złej stronie barykady się znaleźliśmy w 45, a efekty tego są do dzisiaj i chyba nie ma szans na zmiany, co na każdym kroku udawania cyrk w polityce i mediach. Powiem tylko tyle, że w moim świecie większość tematów poruszanych w mediach nie miała by miejsca, bo byłyby to oczywistości i nikt nie zawracałby sobie tym głowy. W dyskursie publicznym zbyt dużo czasu poświęca się kwestiom oczywistym, przez co wszelkie dyskusje zwykle skupiają się na ponownym definiowaniu pojęć, w okół których toczy się cała rozmowa. Gdyby tylko ludzie potrafili odczepić się od innych i zająć własnymi sprawami. Więcej tolerancji i imperatywu kategorycznego.
Na koniec ewolucja - w dziczy świat zwierząt się brutalny i polega na przetrwaniu za wszelką cenę. Wydaje się, że ewolucyjnie bycie dupkiem jest konieczne do przeżycia, inaczej zwierzęta by się nie zjadały (rośliny wystarczą do przeżycia). Co prawda zwierzęta jedzą tylko to co im potrzebne, robiąc ewentualnie zapasy na zimę, a ludzie chcą brać w nieskończoność, ale kto wie czy świadomość u jakiegoś zwierzęcia nie popchnęłaby go do jednorazowego skoku, tak aby mieć tyle jedzenia by nie musieć polować do końca życia (z drugiej strony wydaje się, że niektórym nawet i to nie wystarczy). Patrząc na własne cechy nie mogę wyjść z podziwu, że te geny zaszły tak daleko. Mój przodek musiał być jakimś gryzoniem całe życie chowając się po tunelach i wyjadając korzenie roślin od spodu albo po prostu zaszła jakaś mutacja. Wszakże dla mnie rozmnażanie się jest już oznaką bycia dupkiem, ale powiedzmy że brak antykoncepcji przez miliony lat usprawiedliwia drogę do mojej osoby. Na tym jednak koniec. Dlatego właśnie świat zawsze będzie złym miejscem - przeżyją jedynie dupki i garstka mutacji, które będą rejestrowały się na takich forach jak to.
Maybe the honorable thing for our species to do is deny our programming, stop reproducing, walk hand in hand into extinction, one last midnight - brothers and sisters opting out of a raw deal. Rusty Cohle, True Detective