Postautor: Dead_Clown » 13 mar 2015, 20:57
Miałem nadzieję, że choć tu sobie oszczędzimy tego tematu;) Ale ok. Nie chcę się w żaden sposób odnosić do teorii i spekulacji, natomiast uważam, że warto pamiętać o kilku banałach, nieco wypartych z "dyskursu smoleńskiego":
1) Nie, samolot prezydencki nie jest bezpieczniejszy niż inne samoloty. Wprost przeciwnie, TU-154 pod względem bezpieczeństwa od samolotów wykorzystywanych w lotach komercyjnych dzielą lata świetlne. Nawet ranga samolotu prezydenckiego i dokonywane modyfikacje nie zmienią faktu, że jest to maszyna technologicznie przestarzała. Polska powietrzna flota obsługująca przeloty najwyższych delegacji jest zwyczajnie dziadowska.
2) Nie, loty delegacji panstwowych nie są wcale bezpieczniejsze od lotów komercyjnych. Wprost przeciwnie. Loty komercyjne to wypracowane, sprawnie działające procedury przy ograniczonej liczbie podmiotów. Loty delegacji państwowych to konieczność wypracowania procedur od podstaw przy okazji każdego lotu. Wybór lotniska, wytyczenie korytarza, uzyskanie zgód przelotowych, do tego masa zezwoleń, kontroli, obiegu not dyplomatycznych pomiędzy co najmniej czterema podmiotami (zarządca lotu->Ambasada-> MSZ kraju przyjmującego->zarządca strefy powietrznej kraju przyjmującego. Przy założeniu przelotu tylko przez jedną strefę powietrzną). Widziałem od kuchni kilka takich lotów (w tym premiera i marszałka senatu) i gwarantuję, że wiąże się to z MASĄ dodatkowej pracy, która przypomina rozwiazywanie równania z samymi niewiadomymi o wielu zmiennych.
3) Pakowanie na jeden pokład państwowej wierchuszki z prezydentem na czele urąga wszelkim standardom i zdrowemu rozsądkowi.
4) Wybór na miejsce lądowania lotniska, która a) nie jest przystosowane do odbioru lotów takiej rangi b) nie posiada dostatecznie nowoczesnego sprzętu c) nie posiada wystarczająco kompetentnej i doświadczonej przy tego typu lotach obslugi naziemnej d) jest trudno położone e) w kiepskich warunkach atmosferycznych urągają wszelkim standardom i zdrowemu rozsądkowi.
5) Nie jest tajemnicą, że kancelaria Kaczyńskiego i jego protokół dyplomatyczny to nie byli mistrzowie organizacji. A tutaj musieli spinać burdel w postaci biur sejmu, senatu, kprm, MSZ, MSW, MON. W wielu z tych instytucji panuje organizacyjny chaos, w którym nie wiadomo do końca kto za co odpowiada - kompetencje krzyżują się albo są nieokreślone, decyzje w jednej sprawie podejmuje kilka osób w różnych pionach, które się nie komunikują ze sobą itd.
Tak naprawdę strona polska nigdy nie powinna chcieć lądować w Smoleńsku, a strona rosyjska nigdy nie powinna się na to zgodzić. Ale nie ma mowy o zdrowym rozsądku tam, gdzie polityka i emocje. Polacy uparli się ze względów symbolicznych, a Rosjanie politycznie byli pod ścianą i musieli przystać.
Niezależnie od tego, jaka jest prawda, niezależnie od tego, co działo się później z ciałami ofiar i wrakiem, smutne fakty są takie, że strona Polska głupim uporem i ciągiem irracjonalnych decyzji bardzo mocno pomogła w wydarzeniu się tej katastrofy.
The Devil enters the prompter’s box and the play is ready to start.
Robert W. Service, The Harpy