To "ruchajmy" się zamiast wierszyków i podchodów nie jest dosłowne, a jedynie obrazuje że też widzi poza matrixem i jeśli ktoś jest jej dla niej miły to wie o co chodzi, co nie znaczy że musi być cyniczką do bólu, która nawet za przypadkowe spojrzenie nie wiadomo co sobie pomyśli. Mówiłem o kameralnym matrixie żeby zostawić sobie furtkę, pooszukujmy się, ale świadomie. Czymś trzeba przyprawić rzeczywistość i jeśli mam po coś rano wstawać to lepiej dla uśmiechu tej drugiej osoby niż mroku, podcinania żył i ponurych klimatów. Przykładowo reagować gorszym porankiem jak Miauczyński, ale zaraz się z siebie zaśmiać, bo przecież wiemy o co chodzi. To wszystko jest trudne do wytłumaczenia i w zasadzie tak naprawdę musiałbym zobaczyć i przeżyć by móc stwierdzić czy o to chodzi, ale ostatecznie jak we wszystkim musi być równowaga, nawet jeśli z odchyleniem.
Ja się nawet boję zaglądać w matrymonialne rejony, bo co innego wiedzieć jak jest, a co innego zobaczyć jak jest. Minutowa wizyta na rynku pracy odpycha mnie od niego dostatecznie by uświadomić, że wszystko co wiem to nie tylko teoria. Poza tym ja nawet rozmawiać z drugą osobą nie bardzo potrafię, a właściwie robię w to dziwnym, czasem teatralnym stylu (czyli jednak ten autyzm znowu?) jakbym kpił (a kpię, tyle z rzeczywistości i dla zabawy robię sobie jaja, z nudów, czyli Zapffe?) i to najwyraźniej nie cieszy się popularnością. Po prostu inaczej, wbrew sobie nie potrafię. Gdybym chciał normalnie to i tak nie mam czym się pochwalić. To samo dobija na rynku pracy, tak samo bym chciał porozmawiać z potencjalną partnerką. Opowiedzmy sobie o swoich najgorszych cechach, bo mając to za sobą, może być tylko lepiej, i tak każdy mówi zawsze to samo i przedstawia się w korzystnym świetle, czemu by nie wyłożyć wszystkiego na stół na dzień dobry i oszczędzić sobie czasu, jeśli któraś ze stron uzna że coś jest nieakceptowalne. I chyba to miałem na myśli mówiąc "ruchajmy się", czyli intymność między świadomościami od samego początku, wykraczająca poza trywialną rzeczywistość i nie przejmująca się oceną drugiej osoby. Im szybciej się nie zaakceptujemy tym lepiej i vice versa.
Cohle ostatecznie w samotności nie wytrzymał, z resztą pierwotnie miał nawet córkę i to traumatyczne wydarzenie go zmieniło, a nie pustka dana z natury.
W każdym razie wnioski są po powyższych postach jak przystało na to forum - pesymistyczne, przewidywalne, zgodne i zwiastujące kolejną ciszę (a może jeszcze nie).