Patrycjusz pisze:Im głębsze poziomy psychologii, tym większą pogardą darzę ludzką psychikę.
Czyli im większa (samo)świadomość tym gorzej. Nie wydaje mi się natomiast aby jak pisał Ligotti - świadomość jako nadprzyrodzony element natury była głównym problemem. Wychodząc z założenia, że "życie jest chorobliwie bezużyteczne" należy zadać pytanie czy gdybyśmy żyli w Matrixie tego bezużytecznego świata jako inne zwierzęta to czy jedyna różnica nie polegałaby na nieświadomości tej bezużyteczności. Życie ciągle byłoby bezużyteczne, nawet jeśli z mniejszą dozą cierpienia - ciągle bezsensowne, a wg. mnie wręcz tragicznie bezsensowne, bo nawet byśmy o tym nie wiedzieli (odwieczny wybór między czerwoną, a niebieską pigułką). Zostaje mieć nadzieję, że na wyższym poziomie świadomości jest lepiej, gdzieś następuje punkt krytyczny i sytuacja się zmienia. Skoro różnimy się 1-2% w genach od niektórych zwierząt, to jeśli jakaś rasa różniłaby się od nas chociaż 10-20% to potencjał owej rasy w rozwoju świadomości byłby taki, że ich odpowiednik 5-latka byłby mądrzejszy/inteligentniejszy od naszych najtęższych umysłów. Nikt się nie zatrzymuje by porozmawiać z mrówką, więc z czym do obcych mamy wyjść my, skoro tamci byliby na takim poziomie, że ta cała cywilizacja z kulturą, sztuką, nauką i prymitywną (ale jednak) technologią jawiłoby się im jako nic nadzwyczajnego czy użytecznego/wartościowego. Nawet jeśli jesteśmy czymś nadprzyrodzonym jako jedyni w kosmosie to przecież potencjalnie mogłoby zaistnieć coś znacznie doskonalszego od nas.
Pamiętajmy, że wiedza ludzkości o mózgu, psychologi czy świadomości jest na takim etapie, jak podczas gdy ludzie myśleli, że Ziemia jest centrum Wszechświata. Raczkuje jak chyba żadna inna dziedzina w nauce. Może na tej drodze czeka jeszcze coś dobrego, chociaż ludzie raczej nie chcą słuchać że nie ma miłości - tylko chemia. Dlatego może być problem jak w średniowieczu gdy trudno było wyrzucić Boga z praw fizyki. To się już dzieje przecież, tyle rozpraszaczy dookoła. Każdy tak naprawdę "wie', ale nikt nie chce mówić o tym głośno, a tych którzy próbują (to chyba o nas) się ignoruje.
A mechanizmy obronne - część z nich jestem świadom, ale i tak się im oddaję, wbrew "sobie" (czymkolwiek to "coś" jest), co tylko potęgują moją niechęć do egzystencji w takich ograniczeniach natury, chociaż jednocześnie mam satysfakcję, że przynajmniej jestem ich świadom.