Bardzo dobry post, Martwy Klaunie. Ta sprawa ma się tak samo jak ze wszystkim - jeśli nagle (lub stopniowo, to bez znaczenia; a nawet jeśli dzieje się to stopniowo w dłuższej perspektywie czasowej, oznacza to, że coś jest szczególnie upierdliwie i niedające się usunąć) następuje jakieś działanie, powód jest tylko jeden - w przypadku nienastąpienia tego działania, tzw. status quo okazuje się być wadliwy, czyli tłumacząc na to, o co tutaj tak naprawdę chodzi - powoduje negatywne emocje. Ostatnio obserwuję ludzi jako nic innego jak emocjonalne maszyny, które całą swoją uwagę poświęcają na wyzwolenie się z emocji negatywnych a osiągnięcie jak największej ilości emocji pozytywnych, przy czym wliczają się w to też trwałe uczucia, np. samoocena. Sam siebie też zacząłem w ten sposób analizować i doszedłem do nieprzyjemnych wniosków na swój temat, czego to człowiek nie jest w stanie pomyśleć, żeby tylko przedstawić siebie w lepszym świetle.
Cała ta szopka dotycząca ludzkiego wyglądu to nic innego jak sytuacja, kiedy zakładamy koszulkę na długi rękaw przy upalnej pogodzie, ponieważ na przedramieniu wyskoczył nam okrutny, wielki bąbel. Mało tego - sytuacja stała się tak absurdalna, że wszystkie te kamuflaże zaczęły być wartościowane i zaczęły być przypisywane im konkretne cechy. Poszczególne epitety i skojarzenia mogą być dopasowane do różnego rodzaju kolorów, kształtów, materiałów, z których zrobiona jest odzież/dodatki itd. To oczywiście wszystko symbole, jednak jako naczelne jesteśmy wspaniali w posługiwaniu się symbolami - do tego stopnia, że przysłaniają nam oni całą niesymboliczną rzeczywistość. O ile w ogóle coś takiego istnieje, o ile jakiekolwiek pojęcie w naszej głowie jest inną kategorią niż tylko symbolem, niewyraźnym odbiciem pieczątki czegoś zewnętrznego.