Patrycjusz pisze:Dystymia to jak dla mnie naturalny stan ludzi, ktorych cechuje jednocześnie niebanalny intelekt i podwyższony próg wrażliwości.
A podejrzewałem, że mam dystymię. Teraz już, wiem że nie... ale tak od połowy drugiego wersu zaczyna się bardzo niebezpiecznie zgadzać, szczególnie:
W takim stanie bardziej się "jest", "istnieje" niż żyje
W drugim sezonie Fargo, który mnie nie oczarował padł jednak piękny cytat: "Think or be. You can't do both."
Więc może jednak? Nigdy się nie dowiem, bo nie chodzę do lekarzy. Każdy rodzaj depresji jaki sprawdzam, wiąże się z leczeniem farmakologicznym. Wtedy sobie myślę, że skoro to tylko chemia to leczenie zabierze mi moją osobowość i stanę się kimś, kim nie jestem (mimo, że zdaję sobie sprawę, że każda osobowość to tylko chemia i tak ego nie chce tego zaakceptować, nie umiem go zabić, jest za silne i to mnie męczy). Poza tym gdyby lekarz był uczciwy to i tak by powiedział, że to weltschmerz.
Czyli u nas ciekawie nie jest. A nawet jak jest, to zazwyczaj nie w tą stronę co trzeba.
Ciekawie z punktu widzenia obserwującego, ale bohaterowie często muszą przejść przez piekło, coś czego zwykły śmiertelnik nie byłby w stanie zrobić, więc może jednak dobrze, że u nas jest nieciekawie?