Mało wiadomo o tym zaburzeniu, ale myślę że jest zdecydowanie jednym z najciekawszych i wartych badań, ponieważ wydaje się mieć potencjał aby całkowicie zmienić pewne koncepcje na temat człowieka. Zawsze się wydawało, że to geny i wychowanie/środowisko odpowiadają za wszystkie atrybuty, tymczasem jeśli w jednym ciele może znaleźć się druga osobowość, która ma nawet inne nie tylko poglądy czy charakter, ale i ciśnienie krwi czy IQ to jest pytanie na ile świadomość jest już oddzielona od ciała i na ile można ją zaprogramować tak by zmienić całkowicie funkcjonowanie organizmu.
Dochodzi wręcz do sytuacji, w której medycyna ogarnęła temat i pozwala osobom z nieprawidłowym ciśnieniem krwi "zabrać" część z wytworzonej sztucznie osobowości tak by przywrócić równowagę. W ogóle ten temat wydaje mi się Rzymem, z drogami wychodzących od wielu ciekawych rozważań. Cały czas literatura poruszała problematykę samoświadomych komputerów, robotów czy klonów, ale co gdy człowiek sam zacznie wytwarzać świadomości wewnątrz siebie tak by bez ingerencji w geny poprawić własne cechy, cholera nawet byłby w stanie się wyleczyć z poglądów. Ciekawe jakby się przyjął oryginalny scenariusz: "Bunt Ja". Ludzie wytwarzają sztuczne osobowości dla własnych korzyści i mamy wewnętrzną wojnę z samymi sobą. Film o zombie, w którym każdy potencjalnie jest zombie, a role cyklicznie się odwracają jak w zabawach dzieci: "teraz my jesteśmy Indianami!". Oczywiście być może nie trzeba będzie wytwarzać nowej osobowości, a tylko na podstawie wiedzy jak owa działa modyfikować pewne rzeczy, ale i tak na początku potrzeba będzie eksperymentów.
Jakby zapatrywali się przeciwnicy eutanazji na samobójstwo ego? Nie takie o którym wspomniał Ligotti, ale prawdziwa anihilacja siebie, a jednak nie do końca. Ostatnio sobie myślałem, że chciałbym aby opętał mnie jakiś demon czy istota albo żebym miał rozdwojenie jaźni, w którym ta druga przejmuje kontrolę. Tak długo gdybym nie był świadomy, tak długo gdybym mógł zniknąć. Idziemy do lekarza i prosimy o stworzenie drugiego ja, a sami możemy udać się w niebyt (ale czy oby na pewno?), nie sprawiając kłopotu innym pogrzebem i pozbyciem się ciała. Nawet nie wyobrażacie sobie jak piękna jest to perspektywa, jak mało inwazyjna, jak kontrowersyjna, ale jednocześnie nie gwałcąca natalistycznego porządku świata. Ile możliwości stwarza do opowiadań weird. Ile dyskusji ontologicznych, etycznych i egzystencjalnych. Choć zdarzały się historie z wieloma osobowościami u bohaterów, temat chyba nigdy nie został poruszony od tej strony. Jeśli tak to mnie poprawcie. Problem pojawi się, gdy następna osobowość będzie miała te same pretensje i powstaną neo-antynataliści, bunt obcych, nas samych. Czym bowiem różni się zrobienie dziecka od stworzenia nowej(?) istoty wewnątrz tego samego organizmu?