Patrycjusz pisze: nie macie wrażenia, że wszelkie terapie i inne wymienione w nazwie tematu rzeczy, służą niczemu innemu, jak po prostu uspołecznieniu? Wdrukowaniu w jedyny słuszny schemat?
Być może. Ale nawet jeśli, to trochę jak z medycyną, której celem też jest przywrócenie organizmu do pewnego określonego schematu, do pewnej definicji zdrowia i sprawnego funkcjonowania.
Pytanie brzmi: czy psychologom faktycznie udaje się ludziom pomóc, bo jeśli tak, to przeciwko takowemu uspołecznieniu niewiele mam zastrzeżeń, wychodząc z założenia, że człowiek z natury chce się czuć lepiej niż gorzej, a w rozmaite mechanizmy poprawiające samopoczucie będzie uciekał tak czy siak. Jeśli można osiągnąć efekt poprawy nastroju drogą mniej inwazyjną niż chemia, niech ludzie próbują.
Słoneczny Skowronek pisze: Facet trochę jak kanodzieja wybierał z widowni osoby i zadawał im pytania, sugerujące taką odpowiedź, której mógłby użyć w dowodzeniu, że nie boimy się śmierci, tylko tego, że przed śmiercią będziemy czuć ból itp.
Strach przed śmiercią to oprócz obaw namacalnych (np. przed bólem) również lęk przed nieznanym, tajemnicą, końcem. To lęk metafizyczny. A trudno powiedzieć z czystym sumieniem, że czysty lęk przed nieznanym, to wymysł, zaledwie przykrywka dla zupełnie innych emocji. Mnie wydaje się z jednym najstarszych i najbardziej oczywistych lęków ludzkości.
Polecam w tym miejscu psychoterapeutę i pisarza Irvina Yaloma z nurtu psychoterapii egzystencjalnej. Napisał świetną na poły powieść, na poły biografię w której istotną rolę odgrywa filozofia Schopenhauera. O ile go dobrze zrozumiałem, to Yalom uznaje istnienie lęków egzystencjalnych
( w tym przed śmiercią), nie umniejsza ich znaczenia oraz zgadza się z tym, że nieodzowne są rozmaite metody pokonywania ich ( rodzina, poczucie celu, wiara), bo inaczej człowiek pogrąży się w egzystencjalnej rozpaczy. Bardzo uczciwy intelektualnie autor.
saikodasein pisze:Opresyjny (nie aparat władzy, a raczej społeczeństwo zbyt ściśnięte w porównaniu z ewolucyjnie naturalnymi warunkami i mniejszymi grupami oraz konkurencją) powoduje problemy psychiczne, a terapeuci na tym zarabiają
Tu bym widział zbiorczy problem ze współczesnym stylem życia: obejmującym indywidualizm, konsumpcjonizm i negację wartości. Psychologia to chyba jedna z nielicznych form duchowości ( niestety), które zostały człowiekowi Zachodu i w które faktycznie wierzy. Otaczający go na mieście przechodnie są coraz bardziej liczni i obcy; podstawę samodefiniowania stanowią dla niego zarobki i miejsce które zajmuje w wyścigu szczurów, priorytet stanowią doraźna satysfakcja i przyjemności, które uda mu się codziennie wywalczyć. Zarazem wszechobecny relatywizm odebrał mu oparcie na wartościach trwalszych niż własne widzi-misię.