Zacząłem pracę w korporacji. Naturalną koleją rzeczy, w wolnych chwilach - których mało i będzie coraz mniej - wracam do Teatro Grotesco, a konkretniej do opowiadań, których nie muszę wam wymieniać, sami z pewnością wiecie, o jakie chodzi. Na swój dziwny sposób są pokrzepiające. Mógłbym nawet powiedzieć, że ogólne wrażenie, jakie z nich wyniosłem i które ugruntowało się we mnie, jest pewną podporą w tych nieczęstych, ale przerażających momentach podczas pracy, jest kładką na bagnach albo czymś w tym rodzaju. Te przerażające momenty w pracy, to coś, czego jeszcze nie zdefiniowałem. Jest to jakby rozpływanie się własnego ja albo budowanie nowego/kolejnego ja (a może rozdzieranie istniejących iluzji ja), zarazem jest to też świadomość ciężaru ludzkiej natury, w którą wpisana jest rywalizacja i praca. Chodzi mi o przymus. Człowiek musi pracować, a w pracy nie jest tym kim jest poza pracą, jest w pewien sposób redukowany do funkcjonalnego narzędzia, przynajmniej ja tak to odczuwam i to mnie przeraża. A więc zakładam ten temat, żeby stworzyć dla siebie obszar ucieczki;]
Pewnie wszyscy znacie Huberatha. Wg mnie jego najbardziej wpisującym się w tematykę forum tekstem jest "Kara większa". Czytałem to opowiadanie już dawno, więc nawet gdybym chciał, nie mógłbym go przyzwoicie streścić. Zresztą nie miałoby to sensu - mógłbym komuś zepsuć czytanie. Generalnie występuje w nim charakterystyczny dla tego pisarza motyw parafrazowania historii i elementów biblijnych. Fakt ten, w połączeniu z jeszcze innym - że historie dzieją się w światach podobnych do naszego w niepokojących szczegółach - powoduje, że teksty mają w sobie ładunek niesamowitości, zdaje się, że prawdziwa natura rzeczy jest ukryta. Wszystko jest jakby znajome, ale jednak nie do końca. W "Karze większej", jak wszędzie u Huberatha, człowiek jest istotą pozbawianą godności, bezradną, okaleczaną, w tym przypadku przez oprawców, ale np. już w "Miastach pod Skałą" siła wprowadzająca zmiany w ciałach ludzi (zrastanie się przyrodzenia po minięciu pewnej niewidzialnej granicy) pozostaje nieznana. Piszę o „Karze większej” bo to opowiadanie jest bardzo pesymistyczne w ostatecznej wymowie (pesymistyczny komentarz do ludzkiej natury) i wg. mnie zasługuje na wspomnienie.
Co myślicie o tym pisarzu? Czy całość albo część jego twórczości uważacie za coś więcej niż tylko literaturę rozrywkową, czy was jakoś rusza? Blisko, czy daleko od weird fiction?