Postautor: Dead_Clown » 18 lis 2015, 15:41
Myślę, że nie przebił, choć trudno za optymistyczną uznać książkę, w której w jednej z kluczowych scen jedna z bohaterek wygłasza takie podsumowanie:
"Przeklinałam Tommy'ego i Angelę za to, że postanowili tu zostać i wyciągnąć nas ze spokojnej nicości na ten okrutny ciemny świat. Złe złe to było miejsce. (...) Nigdy na tym parszywym ciemnym Edenie nie spotka nas nic dobrego. Nigdy. Nigdy. Nigdy. Będzie tylko ból, męka i krew, krew, krew."
Tak, jak w "Na srebrnym globie", tak i w "Ciemnym Edenie" dokonuje się "globalny reset" cywilizacji, ale oddziaływanie tych samych procesów psychologicznych sprawia, że rodząca się cywilizacja idzie dokładnie tą samą drogą, popełnia te same błędy, i choć "mit założycielski" jest pacyfistyczny, to z jednej strony szybko zostaje wygenerowany "postęp" stanowiący taką samą formę przemocy jak dławiący konserwatyzm; kontr-reakcją są zaś narodziny systemu faszystowskiego.
Pomyślałem, że "Ciemny Eden" to w gruncie rzeczy bardzo pesymistyczne "young adut"; w tym sensie, że jest inicjacyjne, językowo przejrzyste i grające na achetypach, a z drugiej strony umiejętnie, pod płaszczykiem powieści przygodowej, przemyca solidną dawkę zgorzknienia, rozczarowania i słusznej niewiary w ludzkość:)
The Devil enters the prompter’s box and the play is ready to start.
Robert W. Service, The Harpy