Postautor: hikikomori_boi » 09 kwie 2015, 11:33
Pomimo, że sam twórca posiada bardzo pogodny charakter i jest człowiekiem o optymistycznym usposobieniu, to jego twórczość emanuje grozą i traktuje o jednostce skazanej na nieuchronny fatalizm losu, która zafascynowana złem wpada w jego pułapkę. Konwencja oniryczna, często również surrealistyczna wplątuje w widza w palące refleksje. Absurd, niejasności i niedomówienia wprowadzają w stan konsternacji i głębokiego zastanowienia nad filmową rzeczywistością. Koszmary senne przeplatają się z jawą, nie wiadomo czy dany symbol jest sygnałem płynącym z podświadomości i kryje się za nim drugie znaczenie, czy jest jedynie igraniem reżysera z nieświadomym i naiwnym widzem. Filmy tego człowieka zdają się doskonale ilustrować esencję mroku, trawiącego się w ogniu własnego umysłu indywiduum. Osobiście nie spotkałem jeszcze artysty, który ukazywałby zło w sposób tak ambiwaletny, fascynujący i odrażający zarazem. Nazwałbym go nieskromnie poetą współczesnego kina, za pomocą dialogów, scenariusza, oświetlenia, dźwięku, muzyki, kadrów i gry aktorskiej, dzieła wychodzące spod jego ręki zdają się być wierszami stworzonymi do spijania ich z ekranu. Polecam wszystkim serdecznie zapoznanie się z twórczością Lyncha, zachęcam do dyskusji i poprawienia mnie w razie pomyłek.
Naiwnym jest myśleć, że nie umrze się nigdy. Jeszcze naiwniejszym, że umrze się jutro.