Sam do końca nie wiedziałem, czy to odpowiednia nazwa dla tego tematu. Doszedłem jednak do wniosku, że nie ma co się rozdrabniać na poszczególne wątki wg reżyserów czy filmów. Dlatego też otworzyłem jeden worek. Osobiście uważam, że kino to bardzo ważna kwestia (niekoniecznie to, które tu będziemy lubili nazywać pesymistycznym). Myślę, że każdy z was zna jakieś dzieła, które wpisują się w kontekst i są godne polecenia. Tak więc ja wychodzę od węgierskiego reżysera Béli Tarra, który urasta w moich oczach na jednego z najlepszych. Tarr to kino melancholijne pełne alegorii i symboli. Charakterystyczne, przeciągane, i tak już długie ujęcia kamery. Poniżej kilka linków do zwiastunów.
* Koń turyński (2011)
* Potępienie (1988)
* Człowiek z Londynu (2007)
Dorzucę jeszcze adaptację powieści George’a Pereca „Człowiek, który śpi”, która jest wybitnym studium depresji.
* Człowiek, który śpi (1974)