Postautor: Kreuzgang » 26 kwie 2015, 23:10
Dziś skończyłem Mroki Borszewicza ( pewnie powinienem zamieścić recenzję w odpowiednim wątku - i zamieszczę o ile znajdę natchnienie), a zacząłem po raz drugi czytać Straże Nocne Klingemanna. Cóż to za powieść. XIX wieczna, a pisana jakby współcześnie! Język soczysty, błyskotliwy, pełen aluzji. Atmosfera ocieka wszystkimi istotnymi dla czarnego romantyzmu motywami, a główny bohater - kulejący strażnik miejski Kreuzgang - dorobił się już w moim prywatnym rankingu tytułu ulubionego bohatera literackiego.
Tak doskonała książka, a wciąż tak mało znana - to być nie może.
"I learned that life is a long and difficult road, but you have to keep going, or you'll fall by the wayside".
Steve McQueen