Postautor: seahorse » 23 lis 2015, 21:43
Gnostycyzm, ze swoją koncepcją skrajnie nieprzyjaznego, ułomnego Kosmosu oraz złośliwego bądź ślepego Demiurga, dobrze rezonuje z różnymi formami pesymizmu. Ale trzeba pamiętać, że jest to dla gnostycyzmu jedynie punkt wyjścia, określający kondycję ludzką w tym świecie. Jego zasadniczym celem i sensem jest jednak przekonanie o możliwości zbawienia - zarówno ze względu na to, że jest co zbawiać (pneuma), jak zbawiać (gnoza) i ku czemu zbawiać (Jednia). Ostatecznie jest to stanowisko optymistyczne i redukowanie go do aspektu radykalnie pesymistycznej wizji Kosmosu trochę może je wypaczyć. Co nie zmienia jednak tego, że chyba i nawet zatwardziały pesymista może z powodzeniem czerpać z bogatych źródeł gnostycznych, skupiając się na tym właśnie ich wymiarze.
Co do Demiurga grającego w kości, to - jako że jestem świeżo po lekturze Po skończoności i mam polekturową, powidokową tendencję do refleksji poprzez pryzmat tej książki - chciałbym w tym miejscu nieco dygresyjnie wspomnieć o filozofii Quentina Meillassoux. Nie ma ona w zasadzie nic bezpośrednio wspólnego z gnostycyzmem, ale zarysowuje się ciekawa paralela pomiędzy nimi. Fundamentem ontologii Meillassoux jest radykalna przygodność wszystkiego, którą wywodzi stricte z naszego doświadczenia faktów świata. Więc jeśli pytamy o to, czy świat widzialny jest dowodem istnienia Demiurga grającego w kości, to w tej perspektywie raczej nie na miejscu byłoby wspominanie o Demiurgu, ale metaforycznie rzecz ujmując, można by powiedzieć, że nasze doznawanie faktyczności rzeczy jest dowodem na istnienie kości, które grają się same. Aczkolwiek wypada w tym miejscu poczynić ważną uwagę, że należy porzucić wyobrażenie o kościach generujących gigantyczną, choć skończoną liczbę możliwości świata. A nawet o kościach generujących liczbę nieskończoną, ale dającą ogarnąć się jakąś całością. Hiper-Chaos, o którym mówi Meillassoux, jest nietotalizowalny, niemierzalny żadną statystyczną miarą. I jest to zresztą, zdaniem autora, powód, dla którego wszechświat, w którym żyjemy może być i faktycznie jest stabilny, pomimo swej radykalnej przygodności.