Vulpes Inculta
Dzięki za link, chętnie poczytam. Szczególnie w kontekście świąt owiniętych wokół kultu płodności. Antynatalizm jest dla mnie takim wołaniem o współczucie, ktorego bardzo dzisiaj brakuje.
Drogi donikąd. Często mam wrażenie, że samobójcy mają estetyczne wymagania tutaj, tak jakby decydowali się na wypowiedź do innych, szczególnie kobiety. I wstręt do cierpienia, choćby krótkiego. Policja donosi, że przełom listopada i grudnia to zwyżka samobójstw w Polsce, więc czynniki pogodowe pełnią obok społecznych zauważalną rolę. Odbiera to w pewnym stopniu rację samym samobójcom, ale nieważne.
Nie znam przypadków, żeby ktoś chciał się powiesić, a mu się nie udało (prócz znakomitego filmu Delicatessen). Większość jednak sposobów, które przychodzą mi do głowy w pierwszej chwili wykorzystuje mróz w połączeniu z alkoholem, krzywe przeżywalności w zimnym morzu i upadek ze zbyt dużej wysokości. Nie chcę nic podpowiadać na forum, ktore nazywa się "Pessimus" bo byłoby to niemal tak głupie, jak samo utopienie się, ale uważam, że póki co, mamy w tym kraju jeszcze sporo wolności. To nie psychiatryk.
Tymczasem wpadła mi do głowy szansa dla antynatalizmu. Dzięki rozwojowi telekomunikacji ludzkość mogłaby uzyskać coś w rodzaju super-jaźni, "ziemskiego" procesu myślowego, wypadkowy punkt widzenia i czucia. W niej mogłaby pojawić się autorefleksja podsumowująca sprowadzone niejako do wspólnego kontekstu radości i cierpienia wszystkich ludzi, wyrażone i wszech-upublicznione. Rzecz jasna, wszystko to zbyt zawiłe i nieczytelne dla samych ludzi. Wtedy taka "wzajemnie świadoma", zjednoczona ludzkość mogłaby, w określonych okolicznościach, podjąć "jednomyślną" decyzję w myśl tej zasady, którą przytacza J.M.Bocheński w książeczce o mądrości: "Jeżeli cierpisz nieznośnie i nie możesz się uratować od dozgonnego cierpienia, popełń samobójstwo".
Na marginesie: czy ten argument deontyczny działa, kiedy nie znam konsekwencji swojego działania?
Patrycjusz
Antynatalizm zakłada cierpienie właśnie a priori, podobnie jak Ty zakładasz w ten sposób, że skoro skoczysz z Kościelca to tego nie przeżyjesz. Skąd wiesz?
Coś Ty, antynatalizm wziął się w ogóle z obserwacji cierpienia, musiał je najpierw stwierdzić w świecie. Następnie założył, że jest nieuniknione (bez dowodów, ale to mnie na razie nie przeszkadza), więc stwierdził, że życie jest złe. Nie tyle "wiem" o Kościelcu, co przewiduję. Z fizyki mogę wyliczyć moc uderzenia w grunt (wychodzi mi ponad 500kW dla przepaści 150m) i zestawić ją z wytrzymałością moich tkanek i narządów. Z historii mam brak zarejestrowanych nieudanych prób wśród homo sapiens, natomiast z komiksu wiem, że nie jestem Supermanem, bo ten nazywał się Clark Kent i mieszkał w USA. Więc generalnie tutaj jestem spokojny. Antynatalizm też przewiduje, powiada: "Jak nie będzie nas, to będzie lepiej". Bardzo optymistyczna wizja ale ból jest "produkowany" przez ewolucję, mówiąc obrazowo, a nie przez "nas".
Argumentum ad populum? Tego się nie spodziewałem. Ja wyrobiłem już sobie taki filtr, że jeśli większość, to be.
Taki filtr to argumentum ad populum i to zakładane z góry. Ja traktuję odrębną rację tłumu, jako powód do ostrożniejszego rozważenia problemu, Ty, zdaje się, jako motywację do postawienia na swoim.
Zadziałanie przeciwko złu jakie generuje kartel narkotykowy jest dość ryzykownym posunięciem, jeśli sam nie dysponujesz większą siłą rażenia niż taki kartel
Społeczność, ten tłum wypieraczy i ignorantów poprzez współpracę daje szanse działać pojedynczym słabym ludziom przeciwko wielkiemu złu. Don't panic, organise. Większy problem to to, czy nas stać. Dziś przelałem 5% wszystkich pieniędzy, jakie posiadam na pomoc dla Syrii, bez strachu. Zostało mi 95%, po WOŚP zostanie mi pewnie 90%.
No ale filantropia to przesada, ona nawet nie gwarantuje, że świat z jej pomocą będzie rzeczywiście zawierał mniej cierpienia.
Filantropia nie musi dawać gwarancji, bo po pierwsze: nie proponuje nikomu śmierci, ani żadnej "przyszłości-po-śmierci", która jest tajemnicą. Po drugie: bo działa i po kawałeczku naprawia ten świat. Po trzecie: bo nie ma "totalnych" aspiracji poświęcenia szczęścia ani szczęśliwego życia wielu ludzi na rzecz niewiadomo kogo i czego. Ma też taką przewagę nad antynatalizmem, że nie jest podatna na fanatyzm i błędną interpretację. Fanatyczny antynatalista mógłby w imię swoich "wyższych racji" (dobra nie istniejących ludzi) zabronić istniejącym ludziom mieć dzieci czyniąc w ten sposób ich życie przykrym, manipulować cudzym światopoglądem aby wywołać jego pogardę dla życia i świata, targnąć się na czyjeś życie z zamiarem "ocalenia" jego potencjalnych potomków.
Saikodasein
Był taki billboard w Warszawie kiedyś: "Dla 200 milionów ludzi na świecie Polska jest rajem", czy coś w tym stylu. I to jest prawda. To my jesteśmy w Elizjum, to do nas walą uchodźcy, nie w drugą stronę. To w naszym kraju ten biedak katowany przez mafię mógłby dostać przeszczepioną twarz, ręce, miałby szansę doczekać starości i może nawet wyleczyć się z traumy. Jakie my tu mamy problemy? Wojnę, w której ginie 220 ludzi dziennie oglądamy sobie w telewizji i podkręcamy kaloryferek kiedy ciągnie od okna.