Vulpes Inculta pisze:Tej potencjalności w ogóle nie ma, obiektywnie mówiąc. To co nazywasz przyszłością już się wydarzyło, ale w swoim obecnym punkcie odniesienia nie posiadasz wiedzy czyniącej ją przeszłością.
Oczywiście, że "potencjalność" odnosi się do
subiektywnie doświadczanego momentu (w sumie subiektywnie dla wszystkich ludzi żyjących w danej chwili na globie, a to już sporo). Problem w tym, że inaczej doświadczanego nie zaznasz. Można intelektualizować, że to, co się wydarzy, już się wydarzyło (huh), bo fizyka mówi nam, że tak się sprawy mają. Tyle, że dla istoty istniejącej w danej, odczuwanej subiektywnie chwili, i posiadającej takie a nie inne postrzeganie, ta potencjalność jest kluczowa. To też jest stary problem: czy jeśli myślę deterministycznie i nie przejmuję się chwilą przyszłą, to ma to wpływ na to, co stanie się ze mną w tej przyszłej chwili? Schemat: myślisz o potomku -> myślisz deterministycznie -> cokolwiek mu się stanie, "już się stało" -> decyzja na tak. Myślisz o wpływie własnej decyzji na to, co się stanie -> bierzesz pod uwagę pojęcie "potencjalność" cierpienia -> decyzja na nie.
Mówiąc o groteskowości, nie miałem na myśli przyczyny, która spowodowała zmianę poglądów, tylko samo to, że się zmieniły - biorąc pod uwagę zainicjowanie tematu tutaj i nieodpuszczanie stanowiska.
Przy okazji dowiedziałem się, że jestem antynatalistą z gatunku "empty individualism", dzięki. :) Chociaż byłbym jednocześnie za Closed i za Empty Individualism. Jedno drugiego przecież nie wyklucza, a "empty" zwraca uwagę właśnie na to, co dzieje się w danej chwili na przestrzeni wszystkich (samo)świadomości. Czas na research. A "open" brzmi okropnie, jak jakaś religia.
Materializm nie jest racjonalny? To ciekawe, zważywszy na to, że wszystkie (powtarzam: wszystkie) osiągnięcia nauk ścisłych biorą się właśnie z oparcia się na tym paradygmacie. Nasze funkcjonowanie w czasoprzestrzeni może mieć miejsce efektywnie tylko z oparcia się na tym paradygmacie. Trzeźwy ateizm, lub chociaż agnostycyzm, bierze się z oparcia na tym paradygmacie. Same dobroci.
Panpsychizm zaczyna się dobrze, a dobro to kończy się w momencie, w którym totalnie arbitralnie stwierdza się, że zawsze fi>1. Bardzo trafił do mnie tekst Hossenfelder, w opozycji do podlinkowanego, bo za dużo w końcówce szczeniackich określeń mających "zdeklasować" przeciwnika.
Tak w ogóle. Po co nurzać się w fizykę wyższą (mam jej dość przez studia i np. [2] nawet nie przeczytałem) rozmawiając o antynatalizmie? Przecież to koncepcja etyczna.
nażwa_użytkownika pisze:Jeżeli przyjąć, że akt stworzenia nie może być krzywdzący i manipulacyjny, należałoby w wymianie zdań przyznać rację czarnoksiężnikowi, a nie chowańcowi.
Pewnie, dlatego przyznaję ją chowańcowi. Pojawia się we mnie tylko wątpliwość co do zasadności użycia słowa "manipulacyjny". Z definicji, manipulacja jest działaniem
intencjonalnym. Mało tego - prowadzącym do korzyści manipulującego. Czy bylibyśmy w stanie zgodzić się, że większość ludzi tworzy innych ludzi stosując manipulację? Intencjonalnie biorąc z tego korzyści? Jakby nie patrzeć, poza środowiskami patologicznymi, to raczej rodzice wkładają wysiłek w wychowanie dziecka, niejako rezygnując po części z własnych zachcianek. Można odwrócić pałeczkę i powiedzieć, że to dziecko jest manipulacyjne, bo intencjonalnie (chociaż innego wyjścia nie ma) w początkowych latach życia (a nawet do 25 jak się uprzeć) skupia całą uwagę na sobie i troszczy się tylko o swoje potrzeby, często stosując perfidne zachowania (płacz jako szantaż emocjonalny). Jeśli ująć manipulację tylko jako działanie, które ma wpływ na drugą osobę, a ta druga obronić się nie może - bez jakichkolwiek negatywnych konotacji - to wtedy dopiero można powiedzieć, że prokreacja jest manipulacją.